poniedziałek, 20 czerwca 2011

"Żarna niebios" M.L. Kossakowska

Przyjemnie było wrócić do świata Daimona, Razjela, Gabriela, a także innych osobników z Otchłani, Limbo i Królestwa. Przyjemnie, bo lektura była łatwa i przyjemna właśnie. Postacie Kossakowskiej są z jednej strony wyraźne, ale z drugiej - pisarka w żadną z nich się nie zagłębia podczas opowiadań. Mają kolorowe charaktery, właściwie cali są kolorowi. I można z nimi trochę pochodzić, nagle ludzie trafiają między aniołów, demony między ludzi, Jasność odchodzi. Jednego mi brakowało w tej, całkiem miłej książeczce. Wciągających, bardziej poruszających opowieści. Fakt, były na tyle wciągające aby przeczytać je od wczorajszego wieczora do teraz, ale właściwie losy bohaterów były mi obojętne. To już nie był pełen charyzmy Daimon Frey wtrącający ironiczne uwagi, niezależny, zaplątany we własne wewnętrzne wojny i wojny świata. Nie był to nawet Pan Tajemnic zaplątany w czarnomagiczne rytuały. Zamiast tego owszem, fajne postacie, ale nie interesowało mnie w gruncie rzeczy, co będzie dalej. Niedawno pisałam o opowiadaniach Wegnera, po których marzyłam o tym, żeby autor dopisał kolejne części opowieści. Natomiast tutaj marzę, owszem, żeby powstały kolejne - ale tylko i wyłącznie kontynuujące przygody Freya ze Zbieracza burz II. Poza tym nie lubię przesady. Na przykład komandos chwyta ciało wroga i rozrywa je na pół. Nie ważne, że to anioł, ważniejsze, że to nie zabrzmiało w kontekście mrocznie, ale groteskowo, nie pasowała mi "wielce masakryczna rzeź", poczułam się jak na końcu komedii Moliera, gdzie nagle cudowne okoliczności sprawiają, że znowu jest miło i przyjemnie. Mimo to nie mogę za bardzo narzekać, bo jednak książki Kossakowskiej traktuję jako bardzo rozrywkową przygodę mającą dawać samą przyjemność z poznawania przygody, a nie z różnorakich smaczków. Pod tym względem Żarna niebios ustępują kolejnym częściom o dziejach bohaterów Królestwa i Głębi, ale również stanowią miłą formę spędzania czasu na niezobowiązujących opowiastkach o aniołach i demonach. Po przeczytaniu przyszła mi jednak do głowy taka myśl, że te wszystkie opowieści to wielka, krwawa rzeź przenikająca mrokiem, w której jednak nikt nie brudzi sobie rąk, warunki są sterylne, a po wszystkim mamy szczęśliwe zakończenie.
Marudziłam marudziłam, ale ostatecznie powiem - podobało mi się całkiem i warto przeczytać. Tym bardziej jeśli ktoś z tą panią nie miał styczności. Bo znając już dzieje żołnierza Drago, znając Hazara, Saturnina, bardzo miło odnajduje się starych kumpli w kolejnych częściach. Oprócz tego, to zwyczajnie dobrze czytająca się książka, napisana tak, żeby nikt nie zasypiał, bo akcja jest wszędzie i wkrada się w każdą kartkę barwnych opowieści. Żałuję, że nie mogłam nawiązać większej więzi z bohaterami, ale to moje indywidualne widzimisię.

Z innej beczki, próbowałam dziś wejść w życie portalu podaj.net  Byłam nastawiona dość pozytywnie. Może wytłumaczę z grubsza o co chodzi - rejestrujemy się na portalu i jeżeli mamy jakieś gry, książki, filmy, które gotowi jesteśmy komuś oddać, dodajemy je do naszych zasobów i przeróżni ludzie mogą je sobie po prostu zamówić. Taki oto prezent wysyłamy pocztą ponosząc koszty przesyłki, w zamian otrzymując pewną sumkę punktów, za które my również możemy oczekiwać od dowolnej osoby jakiejś miłej pozycji z półki gier, książek itd. Ja dodałam do swojego profilu bardzo dużo starych, nieczytanych przeze mnie książek - całą serię Ani z Zielonego Wzgórza którą dostałam w dzieciństwie, jakąś serię o Emilce (nigdy tego nie przeczytałam), parę polskich lektur z podstawówki no i całą trylogię Dziedzictwa Paoliniego. Byłam szczerze przekonana, że zainteresowanie może zyskać tylko ostatnia pozycja. No i niespodzianka - po 20 minutach miałam 14 chętnych na różne moje pozycje, które wg. mnie wiały nudą na kilometr. Koszty przesyłki urosły do przesady, ale nie przejęłam się - odbiję sobie na prezentach. Do czasu. Zasoby książek fantastycznych były jak na mój gust mierne. Nie znalazłam tam żadnej pozycji, którą uważałabym za wartą wydawania tylu pieniędzy na rozmaite przesyłki. W końcu zrezygnowałam i wykasowałam konto, interes się nie udał. A szkoda, choć zafascynowało mnie zainteresowanie starą klasyką dziecięcą, jak Emilki, Anie, Mikołajki...a jednak :)

1 komentarz:

  1. Mamy różne zdania co do tej anielskiej serii :) Moim zdaniem "Żarna niebios" i "Siewca wiatru" były rewelacyjne, czego niestety nie mogę powiedzieć o "Zbieraczu burz", który wydawał mi się napisany trochę na siłę.

    OdpowiedzUsuń