piątek, 24 lutego 2012

"Martwe Jezioro" - Marcin Mortka

Wydawnictwo: fabryka słów
Liczba stron: 306
Cena sugerowana:  28,60 zł
Ocena: 4/10


W świecie przedstawionym w powieści dzieje się wyjątkowo źle. Niegdyś szczęśliwe ludy natarła armia nowej zamorskiej rasy - Tuaisceartan, którzy przybyli rządzić nimi wszystkimi z pomocą Smoczycy. Gadzina oprócz zniszczenia zasiała też inną zarazę - na każdy lud z osobna rzuciła klątwę związaną ze specjalnymi talentami danej nacji. Po nieudanym powstaniu zwanym Burzą świat pełen jest smoczych kultystów a jedyna wolność zdaje się widnieć za Martwym Jeziorem, gdzie uciekły tajemnicze elfy i gdzie przekleństwa zmarłej już Smoczycy zdają się działać słabiej.

Naszym bohaterem jest Mads Voorten, bohater Burzy, który w tajemniczych celach wyrusza za Martwe Jezioro. Od początku pojawia się pierwszy minus książki - główny bohater ma bardzo irytującą osobowość. Jest niepokorny, w wielu sytuacjach zachowuje się głupio i nielogicznie (a ponoć jest doświadczony...), a jego postępowanie i traktowanie innych przywodzi na myśl wioskowego chama, a nie zaznajomionego z życiem pułkownika. Co kilka stron ma się wrażenie, jakby Mortka bardzo chciał, by Mads był bardzo fajny, "cool" i miał wyraźną osobowość. W rzeczywistości wyszedł przygłup, bez klasy, ale też bez wyjątkowego rysu. W rzeczywistości taki człowiek w wojsku nie przeżyłby dłużej niż dzień...

Mads napotyka na swojej drodze, oczywiście zrządzeniem losu, kilku innych towarzyszy - Malhorna, młodego niepokornego wojownika z Głuchoboru, któremu towarzyszy jako ochrona Veeilan, niemego Istvana przemawiającego przez ogromnego kruka oraz smoczą Strażniczkę, która porzuciła smoczy kult. Wszyscy mają wspólny cel podróży, co też okazało się przypadkowe, lecz kryją przed sobą powody wyprawy. I znowu kreacja bohaterów kuleje. Ich kłótnie wydają się nienaturalne, buta Malhorna zdecydowanie przerysowana, osobowość Strażniczki bardzo mdła i mało realistyczna, a Istvan to często jedynie cień wyprawy - wydaje się być tajemniczy, ale gdy zostaje odkryte kim jest, fajerwerków nie ma. 

Lwia część książki to opis ich wyprawy i nowych niebezpieczeństw, ale z tej strony również nie jest dobrze. Potyczki są opisane bardzo banalnie, dynamika niby jest, ale w czytaniu bardzo przeszkadzają nienaturalne zachowania drużyny - choćby komentarze i kłótnie Madsa z Malhornem. Problemem jest fakt, że takie potyczki i przygody, niezbyt pochłaniające uwagę, to prawie cała książka. Kolejną uwierającą sprawą jest niewyobrażalna wtórność. Styl pisania tchnie Ziemiańskim, a wiele pomysłów aż kole w oczy  Tolkienem, Grzędowiczem (kult kapłanów, którzy odmieniają stary porządek...)  i innymi sprawdzonymi motywami. Wydaje się być to tekst bardzo niesamodzielny, co przeszkadza przy czytaniu. Co chwile uruchamia się w głowie informacja "to już było!". 
 Sprawę ratuje kreacja świata. Pomysł z różnorodnymi nacjami o własnych talentach, obciążonymi przekleństwami, nadchodzący koniec starego porządku, elfy które kryły się za Jeziorem mając swój własny, ukryty plan... To wszystko też już było w różnych formach, ale podczas czytania interesowało i zachęcało do dalszego poznawania świata. Niestety, to w sumie wszystko, co mi się spodobało. 

Ocena jest bardzo niska z wyżej wymienionych powodów, choć uważam, że osoby nie czytające na co dzień fantastyki i lubiące książki cechujące się dużym natężeniem akcji mogłyby docenić pisarza. Wydaje się ponad to, że jest to pierwszy tom jakiejś serii, więc jeśli tylko lubicie literaturę pełną przygód i niewymagające motywy, możecie sięgnąć - język nie kole w oczy, historia też nie jest odstręczająca mimo wtórności. Ostatecznie może to być niezobowiązująca lektura na marcowy wieczór.

14 komentarzy:

  1. Chyba jednak nie dla mnie :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też raczej sobie odpuszczę:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś nie po drodze mi z tą tematyką. Ta 4 też nie zachęca mnie zbytnio do uczynienia wyjątku. :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po mojej recenzji nie spodziewałam się innych komentarzy :))

      Usuń
  4. Zdecydowanie nie dla mnie. Będę omijać z daleka tę pozycję ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na co dzień właśnie zaczytuję się w fantastyce i wątpię, żebym chwycila za tę pozycję, w czym utwierdziła mnie Twoja recenzja :)

    Pozdrawiam, Klaudia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sądzę, że mi mogłoby się spodobać, choć bohater mógłby odrobinę irytować :) Sama nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że to nie pozycja dla mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Osobiście bardzo rzadko czytam fantastykę, dlatego jeśli nie muszę, to raczej sama z siebie nie szukam książek z tego gatunku, dlatego tym razem podziękuje tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przychylam się do recenzji. Z jednej strony mam lekką słabość do Mortki - według mnie cykle Karaibska Krucjata i Miecz i Kwiaty, które przeczytałem to w miarę sprawnie napisane czytadła - pod warunkiem, że kupi się konwencję, którą nam autor prezentuje (patriarchalna wizja społeczeństwa, uzasadnianie przemocy jako środka do osiągania celu, brak realistyczności - Heroic pełną gębą, bohater jest spoko everymanem nie do zdarcia, happy ending), wtedy wszystko wydaje się nieco znośniejsze. Jednak w tym tomie Mortka nie ustrzegł się wielu poważnych błędów: *infantylne nazwy świata, *świat kreowany na low - fantasy, akcja na heoric - powstaje poważna dychotomia dająca efekt infantylności, *upychanie wielu elemnetów (tricków) znanych już dobrze z innych pozycji na siłę w jednym wątku, *postacie w miarę rozwoju akcji "gubią" elementy swojego charakteru, *niektóre dialogi są irytująco tendencyjne, a spory między postaciami przypominają sceny z nie najlepszej Argentyńskiej telenoweli, *nastrój zło-wrogości świata i napięcia ulatuje, *sceny walki, podchodów i latania po lesie są tak kanonicznie "napuszone", że aż śmieszą, *motywacje niektórych bohaterów są nie do końca racjonalne, połączenie sił wydaje się naciągane. Sumując, dla mnie to najgorsze, co pan M. Mortka do tej pory napisał, powieść była strasznie reklamowa i chwalona w sieci, a wyszło dzieło zupełnie bez charakteru, miejscami infantylne, pełne niekonsekwencji w budowie świata, tanich chwytów, powielania znanych koncepcji, z nieregularnym tempem, naciąganymi wątkami. Całość ratuje tylko częściowo ciekawy potencjał świata, kilka bardziej klimatycznych fragmentów i ten miejscami melancholijny nastrój, który wg mnie Mortka nieźle buduje. Jak dla mnie: 3 z minusem.
    P.S.
    Drugi tom i tak zapewne kupię: z ciekawości dalszej fabuły, z pedantycznej potrzeby "zaliczenia" cyklu, przez sentymentalizm i z sympatii dla twórczości Mortki oraz przez wzgląd dla tego nieco chaotycznego, acz dużego potencjału wykreowanego przez naszego kochanego Skandynawistę świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wyczerpujący komentarz :) Tak, właśnie świat, a właściwie jego potencjał jest w stanie jeszcze skłonić do sięgnięcia po dalszą część i przekonania się co dalej się wydarzy i czy świat ewoluuje. Chociaż przy dzisiejszych cenach książek i wysypie tych lepszych, trudno mi będzie się do tego zmusić. Natomiast co do reklamy... to fabryka słów, nic dziwnego, że rozdmuchują wieści i inwestują w reklamę. Nie można im odmówić skuteczności wciskania człowiekowi średniej literatury, z ładną oprawą.

      Usuń
  10. Naczytałam się entuzjastycznych opinii o tej książce i poważnie się nad nią zastanawiałam (a teraz wyszła jeszcze druga część...), więc z przyjemnością zapoznałam się z bardziej krytyczną opinią. Chyba jednak sobie to przeczytam, ale teraz nie będę miała wyrzutów sumienia, jeśli nie uda mi się "wejść w świat opowieści" ;-))

    OdpowiedzUsuń