środa, 25 stycznia 2012

"Miecze i mroczna magia" Glen Cook, Michael Moorcock i wielu innych




Wydawnictwo:  Rebis
Liczba stron: 525
Rok wydania: 2011
Ocena: 8/10
Cena sugerowana: 49,90



Opowiadania mają to do siebie, że są niezwykle krótkie, ale w tej niewielkiej formie zawiera się odrębny świat z wyjątkowymi bohaterami i ich historią opowiedzianą krótko, lecz bardzo treściwie. Mając do czynienia z tym zbiorem oczekiwałam właśnie niezwykłych światów, przejmujących losów i barwności zamkniętej na kilkunastu stronach każdego z opowiadań. Tym bardziej, że nie mamy do czynienia ze zwykłym zbiorem, tylko z czymś ściśle umiejscowionym tematycznie w świecie mrocznej magii i miecza, napisanym przez najlepszych, jak głosi przedmowa. Listę autorów można znaleźć tutaj. Jak widać - lista imponująco długa.

Właściwie można powiedzieć, że moje oczekiwania zostały spełnione. Jednak przy takiej ilości różnych autorów trudno ocenić ich zbiorowo. Jest ich siedemnastu i wszyscy są pisarzami anglojęzycznymi, mają swój odrębny styl i sposób tworzenia postaci. Sporą trudnością przy czytaniu jest to, że wszystkie teksty są osadzone w świecie magii i miecza, lecz dotyczą zupełnie innych światów i osób, co po kilku kolejnych opowiadaniach sprawia wrażenie zlewania się w jedno. Osobami, które wybiły się z tego ogólnego obrazu epickości i jednolitości byli dla mnie Moorcock, Silverberg, Scott Lynch, Joe Abercrombie i Tanith Lee. Szczególne wrażenie zrobił na mnie pierwszy z wymienionych, który jest jedną z ważniejszych osób dla literatury z realiów magii i miecza. Dzięki takim skrawkom pisarstwa zamorskich twórców możemy się dowiedzieć, ile tracimy w Polsce, gdzie spora ich powieści nie jest wydawana. Pomijam Glena Cooka, którego opowiadanie o Czarnej Kompanii srodze mnie zawiodło i właściwie wydało mi się jednym z mniej ciekawych.

Mimo wielkiego "miszmaszu" jaki funduje nam lektura, nie sposób nie zgodzić się z jednym - jest to literatura fantastyczna świetnego języka i umiejętnego prowadzenia opowieści. Nastawiona jest na różne gusta, od tych kochających epickość do granic (gdzie czaszka rozpryskuje się od grotu strzały..w opowiadaniu Eriksona), do tych, którzy lubią niejasne zakończenia i ciężką, realistyczną atmosferę. Cała książka to galeria osobliwości i można w niej znaleźć prawdziwe perły i oryginalne pomysły na fantastykę. To wszystko opakowane jest w cechy odłamu gatunku, jak dosadne opisy i niekiedy brutalność - w końcu to wszystko to spadkobiercy Conana Barbarzyńcy.

Minusy są spowodowane ogólnym wrażeniem pozostawionym przez książkę. Świetne teksty przeplatają się z gorszymi, a niektóre opowieści ulatują z głowy już po rozpoczęciu tekstu kolejnego autora. Plusy, jakich dostarczają Moorcock czy Lynch są czasami przyćmiewane przez uczucie pomieszania światów i historii. Trzeba przyznać, że w tym uniwersum o oryginalność należy walczyć jak lew, ponieważ jest sporo powtarzających się wzorców bohaterów i niekiedy epickość wypacza do śmieszności prawa fizyki - moim mistrzem w tej dziedzinie był Erikson z rozpryskującymi się czaszkami, i zabijaniem trzech potworów jedną strzałą. Co kto lubi.

Końcowa ocena jest wysoka z uwagi na dużą wartość sporej części opowiadań i możliwość poznania autorów, o których u nas głucho, a których naprawdę warto znać. Właściwie trzeba znać, jeśli ktoś chce się legitymować jako znawca gatunku. Towarzystwo popisujące się w "Mieczach i mrocznej magii" swoimi opowiadaniami jest doborowe w morzu fantastyki ostatnio zapchanej wampiriadą i płytkimi bohaterami dla nastolatków. Prawie każde z opowiadań jest warte trzech Trudi Canavan i dwóch Paolinich. Polecam fanom epickości, ale też dark fantasy w dobrym wydaniu.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz