czwartek, 22 marca 2012

"Mordercy w mauzoleach - Między Moskwą a Pekinem" Jeffrey Tayler



Wydawnictwo: Carta Blanca, Grupa wydawnicza PWN
Liczba stron: 411
Cena sugerowana: 34,90zł
Ocena: 8/10
Okładka: miękka
Rok wydania: 2011
- Za czasów Związku Radzieckiego dobrze nam się żyło - przerwał mu Astan - Co nam dał Zachód, no co? Pornografię i seks.

Czy zdawaliście sobie sprawę, że największym ludobójcą XX wieku nie był wcale Stalin ani Hitler? Czy każdy z nas na pewno ma pojęcie o tym co dzieje się za wschodnią granicą? Jeffrey Tayler, Amerykanin osiadły w Rosji, postanowił rozwiać wiele mitów i stworzyć niebanalny reportaż, przemierzając wybrane kraje na linii Moskwa-Pekin. Człowiek zachodu wyciąga z zapomnienia narody, które cały czas szarpią się ze sobą w dawnych krajach Związku Radzieckiego, nastawia ucho przy rozmowach ze zwykłymi, szarymi obywatelami i prowadzi dywagacje na tematy, które nam wydają się bezpiecznie odległe - ale czy to właśnie jest właściwa postawa?

- Myśmy wierzyli w nasz system, całkiem jak dzieci. Myśleliśmy, że w ten sposób służymy ojczyźnie! Służyliśmy Stalinowi i sprawie światowego socjalizmu! Jak mogliśmy kłamać władzy radzieckiej, najbardziej postępowej władzy na świecie?
Reportaż z podróży napisany przez Taylera opatrzony jest oczywiście odpowiednim komentarzem historycznym. Opisy jego spotkań i przygód poparte są wprowadzeniami i wtrętami odnośnie różnych wydarzeń, definicji, stosunków etnicznych itd. Tekst jest bardzo rzetelny, dobrze przygotowany, ale przede wszystkim świetny z uwagi na to, że Tayler prowadzi rozmowy z przypadkowymi ludźmi, a nie z oficjałami czy uczonymi. Dzięki temu pojawia się wiele szokujących informacji i dialogów, które na pewno zmienią światopogląd wielu czytelnikom. Książka Taylera, mimo że nie pozbawiona zachodniego spojrzenia, nie jest paplaniną zapatrzonego w demokrację Amerykanina. Autor jest bardzo ostrożny w ocenach, co mnie osobiście niesamowicie ujęło, ponieważ drażni mnie zwykle podejście typowo amerykańskie do kwestii wschodnich. No i obiektywizm jest zachowany też z innego powodu - pisarz nie jest religijny, więc nie wyszukuje żadnych wyższości, nie krytykuje. Opis być może jest nieco suchy właśnie przez to, że kontrowersyjne sprawy nie są poparte ostrym komentarzem, ale według mnie Jeffrey Tayler okazał się bardzo fajnym człowiekiem i wzbudza sympatię swoim brakiem ingerencji jeśli chodzi o newralgiczne kwestie, szczególnie z punku widzenia człowieka zachodu. Tę bezstronność, praktykowaną do granic rozsądku ma się rozumieć, nadrabia własnymi przygodami i doborem swoich rozmówców.

Jedyne o co miałam żal do Taylera, to brak żyłki literackiej. To niestety nie jest Kapuściński i nie doznamy tutaj silnych przeżyć związanych z opisami. Tekst przedstawiony jest miejscami dość sztywno, no ale mamy do czynienia z reportażem a nie z powieścią sensacyjną. Troska pisarza o naszą wiedzę pozostawia wiele kart zapisanych objaśnieniami, historią aż do X w. (a zdarza mu się i wypaść poza A.D.), uwzględniającą wiele spraw, gospodarki nie omijając - nie jest to jednak nudny wykład, a ułatwia zrozumienie wielu rzeczy.

Osobiście miałam inne oczekiwania odnośnie książki, ale to przez własne nastawienie - chciałam przeczytać jakiś fascynujący pamiętnik z podróży, pełen pięknych obrazków i pozytywnych wrażeń. W przypadku "Morderców w mauzoleach" te wrażenia nie są zbyt pozytywne ze względu na tematykę i przytaczane historie - niewesołe, szokujące, ale na ten drastyczny sposób. Polecę tę książkę z czystym sumieniem, bo to dobry kop wiedzy, podany w sposób bardzo strawny i opatrzony światopoglądem, z którego obecności możemy nie zdawać sobie sprawy. No i warto zainteresować się tym, co leży wcale nie tak daleko od nas, a nie tylko Cejrowskim w Jerozolimie :))

4 komentarze:

  1. Po tytule sądząc, myślałam, że to jakiś kryminał, a tu proszę :)
    Ja jednak, mimo wszystko, nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo braków w stylu, z przyjemnością sięgnę, zupełnie moje klimaty:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm, pomimo narracyjnych niedociągnięć mam ochotę na tę powieść - aż sama się sobie dziwię , bo to nie mój typ literatury ;)

    OdpowiedzUsuń