niedziela, 7 sierpnia 2011

D&D


Dungeons&Dragons zawsze było światem, który mnie interesował. Bardzo lubię fantastykę w takim wydaniu, klasycznym prościej mówiąc. O dedekach słyszałam już od początku swoich przygód z grami i książkami (nic dziwnego, są chyba starsze ode mnie), ale pojęłam wszystko dopiero od momentu wejścia w gry fabularne. Niektórzy mogą mieć przykre wspomnienia z D&D w postaci dwóch tragicznych filmów z kiepskimi kostiumami, beznadziejnym scenariuszem i marnymi postaciami ("I lied" - rzekł Damodar, człowiek z łysą głową, ustami pomalowanymi metaliczną błękitną szminką i w gumowym mrocznym pancerzu ze złowrogimi naramiennikami w kształcie kolców). Jeszcze inni mogli dedeki spotkać w grach takich jak Baldur's gate, Neverwinter Nights etc. Wszystkie te spotkania mogły być z jakichś względów niefortunne (szczególnie to z filmami). Polecam więc niezorientowanym przeczytać, pożyczyć od kolegi, bądź dowiedzieć się więcej z Internetu (można też kupić komplet podręczników za 150zł:)). Dlaczego? Moim zdaniem to rewelacyjny świat, który daje wiele możliwości mistrzowi gry i wcale nie zamyka się w sztywnych ramach wyidealizowanego, skrzącego się od wróżek fantasy. Tutaj właśnie mamy kilka rodzajów elfów (drowy proszę państwa, złe, zepsute, przeciwieństwa Legolasa;), mamy rozmaite krasnoludy, wszystkie klasy postaci znane z gier i książek (bard, paladyn etc.) i bogatą historię świata przedstawionego. Nie wypada nie znać, szczególnie jeżeli ktoś legitymuje się ciągle zdaniem "jestem wielkim fanem fantastyki". Zaznaczam, napisałam "nie znać", nie - "nie lubić". Z dedeków wywodzi się zresztą cała seria książek osadzonych w realiach DragonLance. Możecie kojarzyć półki w księgarniach zawalone kolorowymi pozycjami opatrzonymi żółto-czerwonym znaczkiem, którego główną składową poza napisem umieszczonym na lancy, jest uroczy czerwony smok z rozpostartymi skrzydłami. Jako mała dziewczynka w podstawówce zawsze zastanawiałam się, czemu tych książek jest tak wiele i skąd taki znaczek się wziął. Dzisiaj pewnie wiele osób też się zastanawia, mimo znajomości Tolkiena (to się akurat chwali) lub o zgrozo, Trudi Canavan i innych wyrobników ostatnich lat, trochę szargających dobre imię fantastyki. Sądzę, że warto wiedzieć, gdzie pewne rzeczy mają korzenie. Zawsze można też "for the roots" zagrać w Magię i Miecz, ale tu juz trudniej znaleźć kompanów do gry.
Tak więc, o fani fantastyki i rzeczy fantastykopodobnych. Ruszajcie w otchłanie księgarni, Internetu lub do kolegi i dowiedzcie się z czym to się je (Internet polecam w kwestii przeczytania tych legalnych rzeczy, nie ściągania co popadnie - pamiętajcie o prawach autorskich i ciężkiej pracy ludzi tworzących podręczniki). Być może niektórzy z was wpadną nawet na pomysł ciekawej postaci i zaczniecie interesować się ożywieniem jej w prawdziwej grze fabularnej?
Ten skromny apel pochodzi z moich ostatnich doświadczeń. Coraz więcej osób młodszych ode mnie zaledwie o dwa, trzy lata nie sięga już ad fontes. Chwytają to, co leży w empiku na wierzchu - pisarzy sprzedających najprostsze wyziewy para-fantastyczne, oparte na marnych schematach i prezentują zwykle nieciekawe, mało oryginalne i ubogie uniwersum. Postacie w podobnych książkach są nudne, maja ledwie zarysowane cechy charakteru i bardzo często brak im nawet swojej własnej historii, celów, pragnień - są sztampowe do bólu. To bardzo krzywy i niepełny obraz dostępnej fantastyki, ale niestety - najbardziej widoczny, ponieważ tacy ludzie pod sztandarami zasobnych wydawnictw mają największą szansę na dobrą reklamę. Sprawę ratuje polska fantastyka, ale również coraz częściej pluje się na rodzimych pisarzy, bo nasz naród ma w swoim zwyczaju od dawien dawna hołdować jedynie zachodnim modom. Skoro nie słuchacie mainstreamowej muzyki i nie pławicie się w amerykańskim gównie telewizyjnym, to podejdźcie też krytycznie do nowej literatury. D&D to dobra podstawa do dalszych poszukiwań, ale już w tę właściwą stronę. Mroczne elfy, smoki, krasnoludy, barbarzyńcy, paladyni, bardowie, wielki świat skrzący się od magii i błysku stali - to chyba nie brzmi źle, prawda?

2 komentarze:

  1. Też jestem fanką klasycznej, starej dobrej fantasy:D
    I tak, filmy były okropne, szczególnie drugi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Drugiego na swoje szczęście nie widziałam :) I nie mam w planach.

    OdpowiedzUsuń