Książki z nurtu fantasy
obracające się wokół tematu magii można liczyć już w tysiącach. Tak liczna ich obecność na rynku zrodziła
niemały problem deja vu u odbiorców tego typu literatury, którzy nieustannie
napotykają powracające wciąż motywy i historie podawane jedynie w nieco innej
oprawie. Dzieło Grzegorza Pudy swoim tytułem jednoznacznie wskazuje na to, iż
po raz kolejny zaproszeni zostaniemy do magicznego uniwersum. Poprzeczka
ustawiona jest wysoko, bowiem napisać coś świeżego i nie utonąć w morzu
podobnych twórców to nie lada wyzwanie dla pisarza fantastyki w dniu
dzisiejszym.
Angern i Eldon są braćmi, którzy przez lata walczyli ze sobą, sprowokowani przez magię ich opiekuna. Leciwy Magrimm zwrócił rodzeństwo przeciw sobie, by młodociani magowie mogli ćwiczyć swoje umiejętności. Pewnego dnia ich zacisze odwiedza obcy gość, pochodzący z odległej stolicy Cerrun. Chłopcy dowiadują się od przybysza, że magia nie jest jedynie ich domeną. Zostają też poinformowani o śmierci rodziców, których nigdy nie znali. Mordu dokonał zły czarnoksiężnik Keron, który obecnie zagraża znanemu im światu, czyhając na potężne artefakty. Wraz z Magrimmem wyruszają więc na pierwszą w życiu, wyprawę w celu pokrzyżowania planów niecnego maga i zemsty. Przy okazji zostaje z nich ściągnięty czar wrogiego nastawienia, co sprawia, że bracia poznają się na nowo i ramię w ramię stawiają czoła przeciwnościom losu nieustannie napotykanym podczas niebezpiecznej podróży.
Właściwie trudno
wskazać element fabuły, o którym można by powiedzieć, że został stworzony przez
autora samodzielnie. Grzegorz Puda wita nas w świecie utartych schematów
znanych fantastyce od zarania dziejów: rodzice zamordowani przez czarny
charakter (Harry Potter? Żeby daleko
nie szukać...), chłopcy, którzy mają ratować świat, mentor, który wprowadza ich
w arkana tajemnej sztuki i droga do siedliska zła... Od samego początku tracimy
nadzieję na jakikolwiek powiew świeżości. Dalszej lektury nie ułatwia też
niezwykła sztuczność i drętwota charakterów postaci oraz ich wzajemnych relacji.
Poziom stworzonych dialogów nie wybiega poza wypracowanie ucznia gimnazjum,
podobnie rzecz ma się ze złożonością osobowości i cech bohaterów – są oni
właściwie bezpłciowi, co zdecydowanie nie zachęca do dalszej przygody z
książką.
Tytuł mógłby sugerować,
że otrzemy się o elementy mroku lub brutalności. W tym punkcie również możemy
śmiało zapomnieć o czymś podobnym. Bohaterowie są zdruzgotani każdą formą
wyrządzonej krzywdy, jednak ich reakcje znacznie odbiegają od realizmu. W
historii nie pojawia się również nic tajemniczego, ani mrocznego, co mogłoby
zainteresować czytelnika skuszonego tytułem. Sytuacji nie poprawia konstrukcja
fabuły, której brakuje kilku filarów logiki, zazwyczaj całkiem potrzebnych w
dobrej powieści. Co kilka stron można mieć niemałe obiekcje co do motywacji
postaci i przyczynowości zdarzeń. W efekcie poruszamy się po krainie
półgłówków, w której można co najwyżej rozstrzygnąć, kto postępuje bardziej
bezsensownie – główny zły charakter, straszliwy mag Keron czy kilkuosobowa
opozycja w postaci Magrimma i jego w gorącej wodzie kąpanych chłopców. Kilkaset
stron umysłowej udręki.
Pomijając tę niemałą
plejadę minusów otrzymujemy nieskomplikowaną, mocno naciąganą historyjkę, którą
jednak bardzo łatwo przetrawić z uwagi na wyjątkowo prosty język, jednotorową
fabułę i gęsto upakowaną akcję. Ubogie opisy i nieobecność rozwiniętych
refleksji przyspiesza proces zapoznawania się z treścią, dając jednak
umiarkowaną satysfakcję z lektury. Pozycja ma potencjał literackiego odgrzewanego
kotleta, który może mieć funkcję rozrywkową raczej w gronie uczniów ostatnich
klas podstawówki i gimnazjum.
Chciałoby się znaleźć
tutaj jakieś odniesienia, które wskazywałyby na to, że pisarz korzystał
przynajmniej z dobrych wzorców. Bazą dla Krwawej
magii mogłaby być proza Raymonda E. Feista, który również ma na swoim
koncie magiczną opowieść o dwójce braci. Jednak to, jak Puda podał swoją pracę
pozostawia wiele do życzenia i oddala go znacznie od poziomu twórców, na
których być może się wzorował. Jest to pozycja bardzo mierna, nie
pozostawiająca po sobie wiele emocji, z trudem wymuszająca jakiekolwiek
zainteresowanie kontynuacją. Brak świeżości jest tylko bazą dla kolejnych
mankamentów. Być może ktoś wyjątkowo młody i nieobyty odnajdzie coś dla siebie
w tekście, któremu daleko do zabawności Hobbita,
czy emocjonalnego nacechowania Eragona
cieszącego się popularnością wśród młodzieży. Zmarnowany potencjał nietrudnego
przecież materiału, jakim jest magiczny wymiar literatury fantastycznej
_____________________________________________________________
Materiały z DG się opóźniają ze względów wyjazdowo-technicznych. Na "osłodę", a raczej jako przestrogę wrzucam tę recenzję, która nie została opublikowana na portalu zapewne ze względu na taki, a nie inny wydźwięk ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz