czwartek, 13 czerwca 2013

Dungeon Siege III w kilku słowach

Hack'n'slashe  to dość specyficzna grupa gier komputerowych, których głównym sensem jest cięcie, rąbanie, tudzież pokonywanie hord wroga w dowolnym uniwersum, jakie podsunie nam twórca, połączone ze zbieraniem niezliczonej ilości magicznych przedmiotów posiadających super moce, które stale staramy się wymieniać na coraz lepsze okazy. Do tego dochodzi exploring, czyli szeroko pojęte zwiedzanie świata, który może przyjąć formę otwartą, zezwalając nam na zaglądanie pod każdy krzak, bądź też zamkniętą (tak jak w DSIII), gdzie podążamy ścieżkami ściśle wyznaczonymi przez twórców. Może brzmieć banalnie - gdzie fabuła, gdzie coś mądrzejszego od wymachiwania mieczem?

Slashery faktycznie charakteryzują się tym, że nie są zbyt "głębokie". Natomiast ich niezaprzeczalną zaletą jest niesamowita grywalność oraz intensywne działanie relaksacyjne - a przynajmniej zawsze tak na mnie działają. Przemierzając kilometry bohaterem o całym rzędzie cech, stale ulepszanych umiejętności i ogromnym ekwipunku pomagającym mu w przeżyciu podczas starcia, można naprawdę dobrze się bawić i zapomnieć o całym świecie na godzinę czy dwie - dłużej zazwyczaj jest to męczące.

Do rzeczy. Dungeon Siege III jest oczywiście przedstawicielem wspomnianego gatunku. Jak dotąd odbyłam z nim 11godzinne spotkanie za pośrednictwem wybranej przeze mnie postaci - archontki posługującej się różnymi aspektami ognia. Pierwsze wrażenie? Intuicyjne, przyjazne dla gracza sterowanie, przeogromna ilość przedmiotów do zgarnięcia, zróżnicowane lokacje i krainy, towarzysze o odmiennych specjalizacjach oraz świetny balans postaci. Gra się naprawdę przyjemnie, a wybór bohatera ma wpływ jedynie na styl gry, nie na efektywność zmagań. Na przykład decyzja o grze magiem magiem nie zmusza do nieustannego podróżowania z "tankiem-rycerzem" u boku - zawsze można sobie poradzić samemu. Każda postać posiada pulę umiejętności, które są rozwijane poprzez tzw. biegłości zwiększające moc tych poprzednich. Jak to też bywa, inne przedmioty znajdziemy dla maga, inne dla archontki ciskającej kulami ognia, rycerza machającego solidnym mieczem, czy jego siostry posługującej się bronią palną. 

Przygodę odbywamy zawsze z jednym towarzyszem (po wybraniu bohatera, podczas gry spotykamy tych, których nie wybraliśmy - te postaci nie są już grywalne, ale pomagają nam sterowane przez AI), którego możemy wymienić w każdym momencie gry. To bardzo pomocne rozwiązanie, zważając na to, że w różnych sytuacjach może przydać się nieco inna umiejętność. Jest to też miłe urozmaicenie rozgrywki. O fabule nie wspominam specjalnie, gdyż to zwyczajowe ratowanie honoru, świata etc., a jest na tyle nieskomplikowana, że szkoda umieszczać spoiler nawet samego początku - zawsze to jakiś fragment odkrywania świata gry.

Wady? Cóż, gra może się znudzić po godzinie, czy dwóch (po takim czasie dobrze zrobić sobie przerwę). Mimo niejednakowych lokacji, zazwyczaj dość długo pozostaje się w jednym miejscu i pojawia się syndrom "kiedy ja stąd w końcu wyjdę?", nie powodowany trudnością, ale monotonią rozgrywki. Sprawę ułatwiłoby np udostępnienie towarzysza jako postaci grywalnej, ale niestety tego twórcy odmówili. Typy zadań z czasem też zaczynają nużyć, choć to akurat nic dziwnego w slasherach. Oczyść jaskinię, pokonaj hordę cyklopów, która napadła na miejską odlewnię, pokonaj zbójów za miastem. Sytuację ratuje główny wątek fabularny, który stawia przed graczem cel, do którego może dążyć. Zastanawia mnie jedynie, czy mamy wpływ na fabułę. Tradycyjnie stanęłam po jasnej stronie mocy, ale pojawiały się opcje dialogowe co najmniej nieuprzejme. Możliwe, że wpływa to na "zaufanie" naszych towarzyszy - taki atrybut się pojawia i rzekomo ma wpływać na ich nastawienie do naszej postaci.

Mimo wszystko Dungeon Siege III to bardzo przyjemna gra, idealna na chwilę odsapnięcia po ciężkim dniu lub po bardziej wymagających produkcjach. Żywa oprawa graficzna, niewielki poziom trudności (dostępne są 3 poziomy - normalny jest stosunkowo nietrudny) oraz liczne lokacje, elementy uzbrojenia i katalog umiejętności do rozwinięcia dają możliwość spędzenia kilku miłych wieczorów w atmosferze dobrej zabawy.

Takie są wstępne wrażenia, a teraz udostępnię parę screenów z własnej rozgrywki.







3 komentarze:

  1. Hack'n'slash - to nie sa tak zwane slashery :( h'n's to np. Diablo 2, a slaher Devil May Cry. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, być może mój błąd, kierowałam się tym co kiedyśtam napisali w recce CDA.

      Usuń
    2. Up, jednak masz rację teraz posprawdzałam :P A to ciekawe, bo w CDA umieścili tę nazwę w recenzji hns.

      Usuń