Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 256
Cena: 32zł
Okładka twarda
Ocena: 8/10
Okładka twarda
Ocena: 8/10
Przyszedł czas, aby kolejny raz zachęcić panie do sięgnięcia po serię Diany Gabaldon. Drugi tom "Uwięzionej w bursztynie" to następne rozdziały historii Clarie Randall przeniesionej do siedemnastowiecznej Szkocji, oraz Jamesa Frasera, bystrego Szkota z Broch Tuarach. Tom drugi został wyodrębniony przez Świat Książki, we wcześniejszym wydaniu takiego zabiegu nikt nie dokonywał. Nie uważam tego absolutnie za powód do rezygnacji z tej emocjonującej i porywającej historii, która znów rzuca nas w objęcia szkockich gór, klanów i walki o restaurację tronu Stuartów. Dawka przygód z historią w tle okazała się w tomie drugim zdecydowanie lepsza, niż w poprzedniej odsłonie.
Dokonam krótkiego przypomnienia - Clarie i James spędzili sporo czasu we Francji, gdzie starali się, by nie doszło do powstania w walce o niepodległość Szkocji, licząc na swoje kontakty z królem Ludwikiem oraz francuskimi bankierami. Ich motywy opierały się na wiedzy Clarie ze współczesnego nam świata - kobieta dobrze pamiętała, że pod Culloden w bitwie pod chorągwią Stuartów walczących o tron zginęło większość szkockich klanów, czyli jej przyjaciół i wspaniałych ludzi, których zdołała już poznać. Cały pierwszy tom skupiał się na próbach zapobiegnięcia przelania krwi podczas cullodeńskiej rzezi.
Uwaga! Jeśli ktokolwiek zamierza czytać pierwszy tom, teraz należy się wyłączyć - następuje spoiler.
Tak więc tom drugi to nic innego, jak przebieg powstania szkockich klanów pod wodzą szalonego księcia Stuarta, który młody i nieokrzesany, dopiero szkoli się w sztuce wojennej. Bitwy i ważniejsze wydarzenia obserwujemy oczami Clarie, która podążyła na pole bitwy wraz z mężem, by pełnić rolę lekarza polowego. Punkt widzenia kobiety ma tutaj dość zasadnicze znaczenie - Clarie nie będzie nam podawała suchych faktów i planów taktycznych szkockich górali, ale opowie wszystko jako kochająca żona, przyjaciółka wielu walczących mężczyzn i kobieta, w której rękach spoczywa los kilku tysięcy ludzi w armii Szkocji. Spocznie też na niej odpowiedzialność za zdrowie i życie żołnierzy - jako jedyna posiada wiedzę i umiejętności pochodzące z XX w., które mogą uratować wiele istnień w przeciwieństwie do upuszczania krwi stosowanego przez jej kolegów "po fachu" uwijających się na polu bitwy. Przy okazji pani Randall będzie miała znowu okazję zmierzyć się ze swoimi dawnymi demonami i wspomnieniami o porzuconym mężu.
Koniec spoilera.
Nastąpił duchowy powrót do pierwszej części serii, czyli powrót do atmosfery Szkocji i jej niesamowitych mieszkańców, dla których upływ czasu i postęp nie miały większego znaczenia. Czyli wróciło to, co według mnie stanowiło trzon całego klimatu i istotę opowieści snutej przez pisarkę. Wszyscy jesteśmy obeznani nieco z Francją i tym podobnymi zachodnimi mocarstwami z tamtych czasów, ale Szkocja, to coś zupełnie innego i wprowadzającego powiew świeżości do wałkowanych na historii tematów. Mimo, że ten tom był dużo krótszy od pierwszego, stanowi znacznie lepsze źródło przyjemności i rozrywki dla czytającego. Nie brakuje niczego z charakterystycznych elementów serii - romansu, improwizowanej medycyny, nutki okrucieństwa oraz rozterek Clarie Randall. Uważam, że pani Gabaldon powrót do korzeni wyszedł absolutnie na zdrowie i brzmienie szkockich melodii to to, czego potrzebuje historia Angielki i Jamiego Frasera. Odsyłam oczywiście do recenzji poprzednich części, czyli "Obcej" i "Uwięziona w bursztynie tom 1"
Polecam!