Wydawnictwo: rebis
Cykl: Miecz Prawdy
Cykl: Miecz Prawdy
Część cyklu: prequel
Najniższa cena: 26,11 zł (taniaksiazka.pl)
Liczba stron: 424
Czy polecam: Raczej tak
Gatunek high fantasy celuje w konkretnych odbiorców, w których grono niektórym bardzo trudno wejść. W końcu ile można czytać o wojnach magów, przygodach o elfach/smokach/rycerzach, w patetycznym sosie z dodatkiem czarno-białego podziału na dobro i zło? O panu Terrym można powiedzieć, że postanowił stworzyć coś równie klasycznego, ale pomalowanego własnymi barwami wyobraźni, wciągającego Czytelnika w długą serię pełną przygód, magii i miecza.
O fabule powiem krótko, bowiem odkrywanie jej sprawia najwięcej radości podczas tej lektury. Na pierwszych stronach spotykamy Magdę, wdowę po pierwszym magu, który zginął śmiercią samobójczą. Kobieta pochodzi z niskich kręgów, jest istotą wyjątkowo empatyczną o silnym kręgosłupie moralnym, z głową pełną intensywnych emocji i niecodziennych przemyśleń. Brak męża u boku degraduje ją w hierarchii kraju - kobieta nie może już walczyć o prawa dla pomniejszych, pomijanych zwykle istot, nie też szans zabrać głosu, gdy rozpoczyna się seria tajemniczych morderstw w Wieży. Tym czasem do krainy zawitali
Nawiedzający Sny, istoty zdolne do zniszczenia ciała i umysłu każdego za pomocą potężnej magii związanej z telepatią. Kobieta świadoma tego zagrożenia ściera się z niewiarą otoczenia, korupcją, kłamstwami i własnymi emocjami, które ściągają ją w mroczne zakątki własnego umysłu.
W teorii nie ma tu niczego, co mogłoby poruszyć niebo i ziemię. Lecz jeśli chodzi o to, co poruszyło mnie osobiście, to umiejętne wprowadzenie świata mroku do realiów high fantasy, które bywają przesycone zwyczajnością. Podążając za myślą Goodkinda, napotkamy wiele stworów, które wywołają obrzydzenie i niepokój jednocześnie, zwracając opowieść ku czemuś, co nazwać można pochodną horroru. Zetkniemy się z realistyczną rozpaczą głównej bohaterki, która zmuszona jest uczestniczyć biernie w cierpieniu osób jej bliskich. Wreszcie chcąc nie chcąc, zostaniemy świadkami scen, które nadawałyby się doskonale do scenariusza gier/filmów takich jak Silent Hill. Gdzie tu więc klasyczna fantastyka? W magii oczywiście oraz świecie obfitującym w istoty nie z tej ziemi i niepoznane moce.
Jeśli o magię chodzi, w tym przypadku trzeba poświęcić jej parę słów. Autor stworzył coś, co wykracza poza schemat "i wtedy George rzucił kulę ognistą...". Jego pomysł na magię, to zwarta struktura o matematycznej logice, rządząca się konkretnymi prawami. Jej zrozumienie wymaga skupienia i przemyślenia, co zmienia też spojrzenie na magów w fantastyce - tutaj to nie tylko istoty o szczególnych talentach nadanych z urodzenia, ale też mistrzowie umysłu. Nareszcie doczekałam się pozycji, w której owa sławetna "mądrość magów" to nie tylko pusty termin, ale coś potwierdzonego przez fabułę i strukturę świata przedstawionego. Wielki plus dla pisarza.
Ciekawym zabiegiem jest też prowadzenie opowieści. W tradycyjnych książkach tego gatunku to narrator wszechwiedzący przedstawia nam świat, bywa że pierwszoosobowy. Goodkind nie zrezygnował z tej tradycji, lecz narrator ten w tym przypadku jest tylko pewnym mniej istotnym tłem. Mniej istotnym od dialogów, bo to z nich dowiemy się wiele o historii świata, bohaterów, poznamy ich poglądy i emocje. Rozmowy pomiędzy postaciami ciągną się przez rozdziały, uwaga - zupełnie nie zanudzając.
Jak każda niezła pozycja, tak i Pierwsza Spowiedniczka ma swoje wady. Pierwszą z nich jest nieciekawe tłumaczenie, które wciska do książki terminy niepasujące zupełnie do uniwersum. Chociażby to, że bohaterka robi coś niekiedy "chybcikiem"... W dodatku tłumacz w tym przypadku był niekonsekwentny, więc powstał zlepek określeń konwencjonalnych i karykaturalnych. Co do błędów samego autora, zaliczyłabym do nich przede wszystkim powtarzanie się we wnioskach czy opisach emocji. Bywa, iż dowiadujemy się trzykrotnie przechodząc przez parę stron, że Magda nie mogła czegoś znieść. Albo że coś było tak straszne. To było dla niej straszne. To co się wydarzyło, naprawdę ją przestraszyło. I tak dalej...
Na ostatku zarzucić tutaj można ów czarno-biały podział nieuwzględniający szarości - osobowości, emocje, poglądy, wszystkie one są klarownie jednostronne, co kreuje nieco sztuczną atmosferę.
Koniec końców - lektura "Pierwszej Spowiedniczki" była jednak przyjemnością i pozwoliła na spędzenie kilku miłych letnich wieczorów. To jedna z tych pozycji, która często woła w głowie Czytelnika "przeczytaj mnie" i przyciąga do siebie na długą chwilę. Zapewne znajdą się i tacy, którzy utną sobie przy niej drzemkę i odłożą ją na półkę, gdzie pokryje się kurzem, ale jeśli tylko przepada się za tego typu fantastyką, lektura naprawdę powinna być miłym przeżyciem. Z czystym sumieniem polecam tę książkę wszystkim sympatykom opowieści o magii, mieczu, wielkich bohaterach i niezwykłych wojnach :)